26 marca 2014

Informacje.

Cześć
Jak widzicie jest nowy wygląd, muzyka..
Ale niestety blog jest pod znakiem zapytania.
Mam teraz dużo nauki, może jakoś w okresie Wielkanocy to się zmieni, nawet jeśli tak to 1 rozdział na miesiąc.
Do tego doszło to, że nie mam kompletnego pomysłu na rozdziały. Jeśli napisałabym jakiś byle jak tylko po to,żeby był nikt by raczej nie czytał bo próbowałam napisać 6 rozdział.
Jeszcze muszę sobie ogarnąć sprawy prywatne itp.
Więc na jakiś czas zawieszam bloga, przepraszam :c


23 lutego 2014

Rozdział V + INFORMACJE

Szybko odsunęłam się od niego i odebrałam telefon.
-Dziękuję Kasiu.- powiedziałam trochę złośliwie.
-Ej mieliście przyjść! Sam biedny Tom wszystko robi
- To było przyjęcie niespodzianka
-Eee, no tak wiem przecież.....-powiedziała i się rozłączyła
Ja zaczęłam się głośno śmiać, a Jay patrzył na mnie jak na jakąś idiotkę. Po chwili przytulił mnie.
-Z czego się śmiejesz?
-A nieważne, musimy iść do Kasi.- wstałam i ubrałam kurtkę.- chwila.. co z Hanią..
-Ty idź, ja zostanę z nią.- podał mi swój prezent
-Ale no. nie chce sama.. ja nie pójdę
-No już idę.- wyszedł ze mną z domu,
Jakiś czas drogi Jay ze mną szedł, ale po paru minutach zauważyłam, że mnie zostawił. Jest strasznie uparty.. W końcu poszłam na te urodziny, strasznie chciałam iść z Jay'em.. Po 20 minutach weszłam do domu Kasi, kiedyś dała mi klucz, jakby coś się działo, albo jakieś wypadki.. W domu było ciemno. W niektórych miejscach pojawiło się światło. Okna były zasłonięte, a każde drzwi w domu miały jakiś napis, po ciemku wyglądały jakby były z krwi. Otworzyłam drzwi do salonu, niestety jak na złość zaskrzypiały.
-Halo?-odezwałam się, widząc że nikogo nie widać
Po chwili usłyszałam cichy szept i coś mnie pociągnęło za nogę.
-Aaaaaaa! - głośno krzyknęłam
-Cicho,-zakrył mi usta- jestem Tom, a ty Iza, Kasia mi mówiła blablabla. nieważne, Gdzie Jay?
-Musiał zostać. Weź mi tą swoja brudną rękę z twarzy.
-Jaką brudną? Myłem ją godzinę temu mydełkiem fa!Kokosowym - zrobił minę podobną do ^^ -  foch forever!
-Daj spokój. Gdzie Kasia?
-Poszła po was..- zaśmiał się - A ty kim właściwie jesteś? Dziewczyną.. -przerwałam mu
-Nie, jestem ich przyjaciółką.
-Taa, przyjaźń damsko-męska- mrugnął - nie powiem.
Po godzinie przyszła do domu Kasia z innymi gośćmi. Tom poszedł do ogrodu (cała dykoteka była w ogrodzie) i ustawił konsolę. Po chwili już był DJ'em na urodzinach swojej siostry. Nie tak sobie wyobrażałam urodziny spokojnej osoby.. Było dużo alkoholu i co chwile ktoś palił, Kasia cały czas brała co nowe szklanki z piwem. Zauważyłam, że podeszła do jakiegoś chłopaka i zaczęła go podrywać.
-W cieniu jest mniej światła.. wiesz?- pogłaskała go po ramieniu
-No..
-Wiesz, że krowa ma mleko? Może mnie do jednej zabierzesz co?
-Eeee. Nie mam krów - ten chłopak, widocznie był trzeźwy. Ja się zaczęłam z tej sytuacji śmiać
-Bolało Cię... jak.. spadłeś.. z nieba?
Chłopak na te słowa uciekł, Kasia podeszła do mnie i..
-Widocznie musiał iść na Alaskę, szukać takiej laski jak ja - mrugnęła i sobie poszła.
Impreza się bardzo rozkręciła
*Godzinę później*
Wróciłam sama do domu, usiadłam na łóżku i zaczęłam słuchać muzyki. Parę minut później, jakiś koleś rzucał czymś w moje okno, otworzyłam je i zobaczyłam Jay'a.
-No w końcu.. słuchaj może by tak..
-Słucham..-powiedziałam idąc po telefon
-Eh.. Chcesz iść ze mną do kina?-spytał powoli
-Hm.. mogę iść - uśmiechnęłam się. pomachałam mu i zamknęłam okno
*Następnego dnia, południe*
Poszłam do Kasi, usiadłam w salonie. W domu był tylko Tom, bawił się w kucharza, ta rzecz też mu świetnie wychodziła. Po paru minutach weszła Kasia, trzymała jakiś plakat w dłoniach
-Ej! Cześć Iza. TOM!
-Cześć - odpowiedziałam zaciekawiona,
-Co??- wyłonił się w kuchni Tom w fartuchu, miał mąkę na twarzy, więc na pewno coś piekł
Kasia podała mu plakat do dłoni.
-Coś cie porąbało?- wrócił do kuchni.- NO I DOBRA! SERNIKA NIE BĘDZIE! - krzyknął wściekły
Dziewczyna usiadła obok mnie, trochę smutna. Na plakacie było coś o jakimś przesłuchaniu, organizowanym przez jakiegoś 20 latka z Anglii. Nie wyglądał zbyt ciekawie.. Sam napis na czarnym tle i malutkie zdjęcie, nie dziwię się dlaczego Tom się nie zgodził. Do ich domu wbiegła jakaś zapłakana dziewczyna.
-Kasia, pomóż mi.
-Zuza.. co się stało..-podeszła do niej i ją przytuliła
-Damian mnie zostawił... a ja... jestem w ciąży.- tu wybuchła jeszcze większym płaczem.
Zdziwiłam się.. Ona była w naszym wieku, szkoda mi jej było.. Młoda 16-letnia matka.. Oby kogoś spotkała jeszcze, na pewno spotka, ale.. pewnie nie teraz.. Poczułam że ktoś mnie przytulił, odwróciłam głowę i niechcący go pocałowałam.. Jay uśmiechnął się.
-O boże!!-krzyknęła Kasia patrząc na nas- od kiedy jesteście razem?
-Nie jesteśmy - odpowiedziałam równocześnie z Jay'em
-A to co to było niby co?
-To po prostu tak obróciłam głowę..
Zuza i Kaśka poszły na górę do pokoju. Ja zaczęłam patrzeć na Jay'a.
-Ooo, jak romantycznie, rzygam tęczą - powiedział jakiś koleś podobny do Sida Leniwca z Epoki Lodowcowej - Jay ma dziewczynę ujuj
- Przynajmniej kogoś mam- powiedział ze złośliwym uśmiechem i mnie przytulił.

---------------------------------------------------------------------------------
Rozdziały będą dodawany w każdy piątek, będą jakieś imaginy być może..
Przepraszam za to, że tak długo nie było rozdziału..
Komentujcie ;3

21 lutego 2014

Rozdział IV

*Następnego dnia*

Obudził mnie mój telefon, dzwonił do mnie cały czas Jay. Nie chciałam odbierać, ale coś mnie zmusiło..
-Hej, idziemy na urodziny do Kasi?
-to dziś?-powiedziałam cicho
-Tak dziś. Słuchaj, może wpadnę po ciebie? Hm?
-Nie.. Wolę przyjść sama.. po drodze muszę coś załatwić.
-A co?-spytał robiąc głos jak małe dziecko
-Sprawy dorosłych - rozłączyłam się
Nie lubiłam z nim zbytnio rozmawiać przez telefon, wolałam kiedy siedział przy mnie. Wtedy czułam się bezpiecznie. Po 5 minutach, wstałam i odsłoniłam okno w moim pokoju. Słońce strasznie raziło, dlatego szybko zamknęłam oczy i się odwróciłam. Wyjęłam ubrania z szafki i poszłam do łazienki. 15 minut później wyszłam z niej i zrobiłam sobie śniadanie. Nikogo w domu nie było. Włączyłam radio, leciała akurat piosenka Ed'a Sheerana "I See Fire", którą uwielbiam. Poszłam przejść się, nagle zobaczyłam dziewczynkę z targu. Wróciłam tam, znalazłam ją i usiadłam koło niej. Dziewczynka bawiła się misiem,był strasznie porwany i brudny. Na początku myślałam że to inny, ale miał ten sam napis.
-Mamusia mnie tu zostawiła-powiedziała cicho
-Jak masz na imię?-przytuliłam ją lekko
-Hania..
-To Haniu... może..-zaczęłam się zastanawiać co z nią zrobić.
-Nie chcę pomocy..-powiedziała z płaczem
-Ale ją dostaniesz. Ja też niedawno nie chciałam. Bez paru osób by mnie nie było.-odgarnęłam jej włosy z twarzy
-Ja mam 7 lat dam radę..
-A ja mam 16 lat i nie daję, choć -wzięłam ją jakoś na ręce- pójdziemy do mojego kolegi, dobrze?
-Nie chcę.. naprawdę.
W tej chwili wpadł na nas Jay
-Oo cześć, a to kto?-pogłaskał po plecach Hanie
-Potem ci powiem.. - prawie puściłam Hanię
-Daj mi ją - wziął ją na ręce, mała zasnęła
Zaczęłam mu opowiadać wczorajsze zdarzenie, oraz to, że jej matka ją zostawiła. Weszliśmy do domu Jay'a, on położył ją na sofie i poszedł do kuchni. Przechadzałam się po jego salonie i oglądałam zdjęcia w ramkach
-Ty mieszkasz z siostrą tylko?
-Tak, ma na imię Klara, gdzieś tam koło TV jest jej zdjęcie - krzyknął z kuchni
-Ważna jest dla ciebie, co?
-No, ale ty ważniejsza
Zaczęłam się głośno śmiać, nie mogłam uwierzyć w to co on powiedział... Weszłam do kuchni, chłopak zaparzał herbatę i śpiewał jakąś piosenkę. W ogóle nie zauważył, że weszłam. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Jay wylał na siebie ze strachu całą wodę, był cały mokry. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Ej dobra teraz poważnie.. co robimy z małą?
-No.. może zostać u mnie.. Klara i tak wyjechała teraz - popatrzył na mnie
Patrzyłam się cały czas w jego oczy, nie mogłam przestać. W pewnej chwili zbliżył swoją twarz do mnie, zamknęłam oczy i miałam czułam że jego usta zbliżają się do moich. Tą chwilę przerwała dzwoniąca do mnie Kasia...

1 lutego 2014

Rozdział III

*Tydzień później*
Wróciłam do normalnego życia, tzn.. takiego jakie było. Tylko, że myślę więcej o szczęściu. Tamten chłopak... Cały czas mam ochotę zadzwonić do niego.. Nie mam odwagi. Kasia mnie ostatnio zaprosiła na urodziny, nie odmówiłam. Powiedziałam, że przyjdę. Dziś tylko idę po jakiś prezent. Wybrałam misia i jakąś książkę, mam nadzieję,że jej się to spodoba. Weszłam do księgarni, strasznie długo wybierałam książkę, chciałam, żeby była specjalna. W końcu wybrałam jakąś co miała romantyczny wątek. Powoli szłam do kasy, zauważyłam półkę z książkami, była tam jedna co przykuła moją uwagę. Okładka była tak strasznie przyciągająca, wzięłam ją do ręki. Zdjęcie chłopaka, który przypominał mi tak bardzo Jay'a... Wzięłam ją i skierowałam się teraz naprawdę do kasy. Przy kasie stał on.. Podałam mu książki, żeby skasował.
-No to 50 zł.
-A żadnego cześć?-uśmiechnęłam się i podałam mu pieniądze
-No tak. Cześć.-odgarnął swoje włosy z twarzy
-Co tam u ciebie?
-A wiesz. pracuję tu, ogólnie idę jutro na urodziny Kasi
-Co jej kupiłeś?-popatrzałam mu się w oczy
-Perfumy -zaśmiał się- a ty książkę, dobry wybór
-Dziękuję.-zauważyłam że ma koszulkę z napisem AVATAR- no może.. obejrzymy film?
Jay szybko zapiął bluzę, żebym nie widziała napisu, i się uśmiechnął
-Dobra ja idę. Do jutra-wyszłam z księgarni
Zostało mi tylko kupić misia. Przechodziłam przez targ, kupiłam parę ubrań. I znalazłam stragan gdzie był miś.. właściwie panda. Stała przy nim mała dziewczynka, trzymała kartkę. Natychmiast podeszłam do niej.
-Cześć mała, sama tu jesteś?-spytałam, z takim tonem.. jakim nigdy nie mówiłam
-Mama tam stoi, kazała mi to trzymać. I sprzedać tego misia, to mój jedyny. Ale mama każe i tak to robić.-powiedziała smutna
-Hm.. to może.. ja ci dam pieniądze, a ty zatrzymasz misia?- kucnęłam i podałam w jej stronę pieniądze
-Dziękuję.. ale...-przerwałam jej
-Słuchaj.. chcę ci pomóc, zatrzymaj misia. Skoro to twój przyjaciel, ktoś komu możesz powiedzieć wszystko? Może nie jest żywy, ale wyobraźnia jest najważniejsza
Mała dziewczynka popatrzyła na mnie.. Jej małe zielone oczy strasznie zabłysnęły.
-Dziękuję..-wzięła pieniądze i poszła uśmiechając się do mnie
Poczułam zimny powiew wiatru. Odwróciłam się.. Widziałam tą samą dziewczynkę, która stała przed jakąś kobietą.. Ona ją uderzyła..

22 stycznia 2014

Rozdział II

Obudziłam się w szpitalu z strasznym bólem głowy. Nie mogłam wytrzymać, każdy szum mi przeszkadzał. Sala na której byłam, była pusta. Przy moim łóżku leżała kartka. Nie chciałam jej czytać. W pewnej chwili do sali weszła pielęgniarka i odsłoniła okno. Wzięła moje wyniki i wyszła. Słońce oświecało cały pokój. Wstałam. Poczułam chłód od powiewu wiatru.. Podeszłam do okna, spojrzałam na park,który znajdował się przy szpitalu. Wesołe dzieci.. Jedna smutna dziewczyna.. znam ją ze szkoły.. To była Kasia. To pewnie ona mnie uratowała.. Powinnam jej podziękować, czy być na nią zła? Nie wiem.. Zaczął padać deszcz. Krople spadały po szybie. Na chodniku pojawiały się małe kałuże. dzieci uciekły do domów. Każdy gdzieś poszedł, ale nie Kasia. Ona siedziała dalej, tak jakby nie zauważyła że pada. Czekała na mnie, na to żebym wyszła. Gdybym tylko mogła.. Zachowywała się jak osoba,która mnie zna od dziecka.. Popatrzałam na nią dokładniej, płakała. Zakuło mnie coś w sercu, zwinęłam się z bólu. Kiedy usłyszałam jakiś dźwięk, ból zniknął. Powoli rozjaśniało się, pojawiły się ptaki, znowu wyszły dzieci.. Było pięknie. Otworzyłam okno na oścież i usiadłam na parapecie. Patrzyłam bardzo długo na park. Czułam nagle szczęście. Odwróciłam się i zobaczyłam jakąś torbę. Otworzyłam ją, był tam mój telefon i portfel. Oraz książka jakaś romantyczna. Nie wiem dlaczego właściwie się tu znalazła. Otworzyłam, na 1 stronie był rysunek chłopaka,którego widziałam wczoraj. Wyglądał identycznie. Poczułam że moje serce bije inaczej, czułam się jakbym zrobiła coś dobrego, że zrobiłam coś dzięki czemu będzie inaczej, lepiej. Usiadłam znów na parapecie i zaczęłam czytać. W pewnym momencie moje łzy spadały na kartki. Nie zwracałam na to uwagi, nie zwróciłam nawet kiedy ktoś koło mnie usiadł. Czytałam dalej. Poczułam tylko jak ktoś całuje mnie w policzek. Było to przyjemne uczucie.. To nie było zwyczajne, tak jakby komuś na mnie zależało. Odwróciłam się i zobaczyłam kartkę z napisem "Od Jay'a". Odłożyłam książkę, i zaczęłam czytać list. Był to fragment z tej książki, ten przy którym płakałam.. Nie wierzyłam, że to ktoś napisał z myślą o mnie..  kartkę schowałam w środku książki. Położyłam się i zasnęłam.
~*~
Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam chłopaka, uśmiechał się i trzymał mnie za rękę. Patrzyłam się na jego oczy,nagle one się zaświeciły. Okno było odsłonięte, nagle zawiał wiatr i firanka odczepiła się. Całe światło wpadło tak jakby na jego oczy. nie mogłam oderwać wzroku. Nagle zadzwonił jego telefon, on nie odebrał go.. tylko wyłączył. Nie wiedziałam czemu.. Popatrzałam się w sufit. Po chwili odezwał się bardzo przyjazny głos.
-Em.. cześć, to coś twojego -założył mi bransoletkę
-Dzięki- lekko się uśmiechnęłam
-Jestem Jay, i tak pewnie wiesz po kartce i w ogóle..
-Tak. Ja jestem- nie mogłam nic powiedzieć bo zaczął mówić
-Wiem kim jesteś, wiem co się stało. Dlaczego to zrobiłaś?-powiedział z troską
-Nie powiem ci-odwróciłam głowę.
-Nie ufasz mi? Prawda?
-Tak,nie ufam nikomu.-powiedział smutna
-Okej, nie będę się narzucać, ale jakbyś potrzebowała pomocy... zadzwoń -dał mi kartkę z numerem telefonu
-Dobrze..-kiedy wychodził po mojej twarzy popłynęła łza.

6 stycznia 2014

Rozdział I "To nic nie boli.."

Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Czułam zimny powiew wiatru, mimo to miałam nadzieję,że jest słońce, że obok okna jest to co daje mi siłę. Myliłam się, było ponuro. Na dworze padał deszcz, ludzie uciekali przemoknięci do domu. Spojrzałam za siebie szare ściany,były inne niż zwykle. Na jednej były ślady z krwi, były zrobione umyślnie. Miałam wtedy 14 lat, pokłóciłam się z Ewą (córka moich rodziców zastępczych) ona wygadała coś w klasie. Weszłam do domu.. To był 1 raz jak oni mi nie uwierzyli.. byłam zła, pobiegłam do pokoju, zamknęłam drzwi i wtedy  pocięłam rękę.. Zrobiłam to nieumyślnie, nie chciałam.. Właściwie.. to był pierwszy powód dlaczego zaczęłam nosić tą bransoletkę.

~*~

Mam na imię Iza, imię jak każde. Mieszkam w dość tajemniczym mieście, nie ma tu ludzi sympatycznych. Oni tu wyginęli.. zazdrość, fałszywość.. Ja jestem inna, zamknięta w sobie. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, po tylu latach czuję się z tym dobrze. Codziennie o 8 chodziłam do szkoły, była niedaleko. Lecz dziś.. ta droga jakby się wydłużyła, ten cały dzień.. Ten deszcz, było go coraz więcej,każda kropla spadała na moją kurtkę. W szkole było wesoło, każdy się śmiał. Tylko ja przy oknie, spoglądałam na las. O tej porze był piękny. Podeszła do mnie Kamila, była osobą fałszywą. Dziwne że miała przyjaciół i chłopaka. Zawsze ubierała się w różowe ubrania, zawsze miała ten swój szyderczy uśmiech na twarzy. 
-No co tam?-odezwała się tak strasznie sztucznie.
Nie odezwałam się do niej, nie mam zamiaru.. Kamila zrobiła coś.. czego nie wybaczę. z mojej torebki zabrała bransoletkę. Miałam ją ubrać, ale za bardzo zapatrzyłam się w las. Patrzyłam jak z nią odchodzi, moje rany były widoczne, ale mało.. Zauważyłam że Kamila wpadła na jakiegoś chłopaka. Zabrał jej tą bransoletkę, ona uciekła.. widać,że była zdenerwowana. On na nią musiał krzyczeć.. Popatrzył się w moją stronę, stałam bez ruchu. Nagle zaświeciło słońce, jego twarz wydała się taka.. sympatyczna. Jego lekki uśmiech, niebieskie oczy.. Moje serce zaczęło bić szybciej, chciałam do niego podejść, chciałam go przytulić. Mogłabym mu wszystko powiedzieć, WSZYSTKO! Poczułam że na mojej twarzy pojawia się uśmiech, on podchodził do mnie.. Tą chwile przerwał głośny dźwięk. Chłopak wziął plecak i pobiegł na górę, ja wzięłam torebkę i poszłam do sali. Miałam Angielski, siedziałam przy oknie. Koło mnie siedziała Kasia, podobno jest sympatyczna, ale ja jej nie ufam. Nie ufam nikomu. Patrzyłam na ulicę, na tych ludzi. Po paru minutach, pomyślałam że byłam głupia, miałam powiedzieć wszystko temu chłopakowi? Nigdy nikomu nie powiem, nigdy. Dziewczyna obok mnie patrzyła się na moje rany, zakryłam je bluzką. Spojrzała na mnie, i dała jakąś kartkę. Pisało na niej "Pomóc ci?", rozzłościłam się i porwałam kartkę. Zasłoniłam się ręką, na porwaną kartkę poleciało parę łez. Ona to zauważyła, podała mi chusteczkę, wytarłam się. Ale nie powiedziałam 'dziękuję'. To za dużo. Może dla niektórych to zwykłe słowo, wymawiają je codziennie, ale dla mnie to jest coś ciężkiego. Kasia widocznie to rozumiała. Po ostatniej lekcji wpadłam na tego chłopaka, dał mi bransoletkę. Chciał coś powiedzieć, ale w moich oczach pojawiły się łzy, uciekłam.. Nie miałam odwagi, usiadłam na torach. Nie jeździł tam pociągi od jakiegoś czasu, było bezpiecznie. Znalazłam jakiś kamień, zaczęłam rzucać w pewien znak. Miałam dość. Odrzuciłam pomoc, coś czego bardzo potrzebowałam. Moje łzy spadały na białą koszulę, była wilgotna. Dopiero po godzinie się uspokoiłam. Niedaleko siedział ten sam chłopak, nie wiedziałam po co, nie chciałam nawet wiedzieć. Poszłam do apteki, wzięłam opakowanie tabletek nasennych. Oczy miałam tak jakbym nie spała tydzień, pewnie dlatego mi je sprzedali. Poszłam do szkoły, były jeszcze zajęcia. Stałam na przeciwko lustra w łazience, wyciągnęłam tabletki i wodę. Zamknęłam oczy i pomyślałam "To nic nie boli... a nerwy mnie niszczą, ludzie tak samo.." wzięłam tabletki i straciłam świadomość co się dzieje.

5 stycznia 2014

Prolog

Od kiedy tylko pamiętam musiałam się ukrywać. Każde wycieczki szkolne, każde spotkania spędzałam sama, zamknięta w sobie. Czy bałam się ludzi? Nie, bałam się, że zabronią robić to co chce. Nie jestem normalna 16-latką, w zasadzie nie byłam też normalnym dzieckiem. Rodzice porzucili mnie gdy miałam 10 miesięcy. Nie mam o to żalu do nich, zrobiłabym tak samo. W podstawówce dowiedziała się co chce robić nauczycielka, oczywiście musiała zadzwonić do moich rodziców zastępczych, ale nie uwierzyli jej. Wierzyli tylko mi, chociaż na każdym kroku ich okłamuję. Na lekcjach czuję się nie spokojna, każdy szelest, szept.. sprawia, że mam ochotę wyjść i pokazać co potrafię. Boję się tego.. To co jest na mojej skórze.. te wszystkie rany, a to co jest w środku.. cóż. Tego nie ma, serce jest w kawałkach przez odrzucenie, wady. Nie czuję się z tym wszystkim dobrze, zresztą.. nigdy nie będę.  Dobroć i litość dla mnie nie istnieje, jest tylko ból i to okrutne cierpienie czyli to co przeżywam odkąd się urodziłam. Codziennie noszę czarne ubrania, jedyną rzeczą, która się wyróżnia to biała bransoletka, tam są wszystkie wspomnienia. Otwierając codziennie oczy widzę światło, tak jasne jakby to był środek dnia. Małe złote pyłki otaczają okno, wtedy dostrzegam prawdziwe piękno. Patrząc na to wszystko czuję, że mogłabym dojść do celu. Ale nie potrafię zrobić 1 kroku.  Nie potrafię pokazać się światu. Chce uciec, gdzieś daleko. Tam gdzie są osoby takie jak ja, tam gdzie świeci słońce całymi dniami, tam gdzie można normalnie żyć. Ale wszędzie jest nienawiść, na każdym kroku. Przechodzisz koło jakiegoś człowieka, który ma uśmiech na twarzy, a może tak naprawdę on ukrywa smutek, po tym że ktoś umarł? Ma depresję? Stracił coś na co pracował latami? Świat jest piękny, owszem, ale wtedy kiedy spotka się osobę dla siebie tak ważną, że pokaże się swój sekret nie myśląc nad późniejszymi problemami. Tą osobą oczywiście jest 2 połówka.