Od kiedy tylko pamiętam musiałam się ukrywać. Każde
wycieczki szkolne, każde spotkania spędzałam sama, zamknięta w sobie. Czy bałam
się ludzi? Nie, bałam się, że zabronią robić to co chce. Nie jestem normalna
16-latką, w zasadzie nie byłam też normalnym dzieckiem. Rodzice porzucili mnie
gdy miałam 10 miesięcy. Nie mam o to żalu do nich, zrobiłabym tak samo. W
podstawówce dowiedziała się co chce robić nauczycielka, oczywiście musiała
zadzwonić do moich rodziców zastępczych, ale nie uwierzyli jej. Wierzyli tylko
mi, chociaż na każdym kroku ich okłamuję. Na lekcjach czuję się nie spokojna,
każdy szelest, szept.. sprawia, że mam ochotę wyjść i pokazać co potrafię. Boję
się tego.. To co jest na mojej skórze.. te wszystkie rany, a to co jest w
środku.. cóż. Tego nie ma, serce jest w kawałkach przez odrzucenie, wady. Nie czuję
się z tym wszystkim dobrze, zresztą.. nigdy nie będę. Dobroć i litość dla mnie nie istnieje, jest
tylko ból i to okrutne cierpienie czyli to co przeżywam odkąd się urodziłam.
Codziennie noszę czarne ubrania, jedyną rzeczą, która się wyróżnia to biała
bransoletka, tam są wszystkie wspomnienia. Otwierając codziennie oczy widzę
światło, tak jasne jakby to był środek dnia. Małe złote pyłki otaczają okno,
wtedy dostrzegam prawdziwe piękno. Patrząc na to wszystko czuję, że mogłabym
dojść do celu. Ale nie potrafię zrobić 1 kroku.
Nie potrafię pokazać się światu. Chce uciec, gdzieś daleko. Tam gdzie są
osoby takie jak ja, tam gdzie świeci słońce całymi dniami, tam gdzie można
normalnie żyć. Ale wszędzie jest nienawiść, na każdym kroku. Przechodzisz koło
jakiegoś człowieka, który ma uśmiech na twarzy, a może tak naprawdę on ukrywa
smutek, po tym że ktoś umarł? Ma depresję? Stracił coś na co pracował latami?
Świat jest piękny, owszem, ale wtedy kiedy spotka się osobę dla siebie tak ważną,
że pokaże się swój sekret nie myśląc nad późniejszymi problemami. Tą osobą
oczywiście jest 2 połówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz