6 stycznia 2014

Rozdział I "To nic nie boli.."

Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Czułam zimny powiew wiatru, mimo to miałam nadzieję,że jest słońce, że obok okna jest to co daje mi siłę. Myliłam się, było ponuro. Na dworze padał deszcz, ludzie uciekali przemoknięci do domu. Spojrzałam za siebie szare ściany,były inne niż zwykle. Na jednej były ślady z krwi, były zrobione umyślnie. Miałam wtedy 14 lat, pokłóciłam się z Ewą (córka moich rodziców zastępczych) ona wygadała coś w klasie. Weszłam do domu.. To był 1 raz jak oni mi nie uwierzyli.. byłam zła, pobiegłam do pokoju, zamknęłam drzwi i wtedy  pocięłam rękę.. Zrobiłam to nieumyślnie, nie chciałam.. Właściwie.. to był pierwszy powód dlaczego zaczęłam nosić tą bransoletkę.

~*~

Mam na imię Iza, imię jak każde. Mieszkam w dość tajemniczym mieście, nie ma tu ludzi sympatycznych. Oni tu wyginęli.. zazdrość, fałszywość.. Ja jestem inna, zamknięta w sobie. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, po tylu latach czuję się z tym dobrze. Codziennie o 8 chodziłam do szkoły, była niedaleko. Lecz dziś.. ta droga jakby się wydłużyła, ten cały dzień.. Ten deszcz, było go coraz więcej,każda kropla spadała na moją kurtkę. W szkole było wesoło, każdy się śmiał. Tylko ja przy oknie, spoglądałam na las. O tej porze był piękny. Podeszła do mnie Kamila, była osobą fałszywą. Dziwne że miała przyjaciół i chłopaka. Zawsze ubierała się w różowe ubrania, zawsze miała ten swój szyderczy uśmiech na twarzy. 
-No co tam?-odezwała się tak strasznie sztucznie.
Nie odezwałam się do niej, nie mam zamiaru.. Kamila zrobiła coś.. czego nie wybaczę. z mojej torebki zabrała bransoletkę. Miałam ją ubrać, ale za bardzo zapatrzyłam się w las. Patrzyłam jak z nią odchodzi, moje rany były widoczne, ale mało.. Zauważyłam że Kamila wpadła na jakiegoś chłopaka. Zabrał jej tą bransoletkę, ona uciekła.. widać,że była zdenerwowana. On na nią musiał krzyczeć.. Popatrzył się w moją stronę, stałam bez ruchu. Nagle zaświeciło słońce, jego twarz wydała się taka.. sympatyczna. Jego lekki uśmiech, niebieskie oczy.. Moje serce zaczęło bić szybciej, chciałam do niego podejść, chciałam go przytulić. Mogłabym mu wszystko powiedzieć, WSZYSTKO! Poczułam że na mojej twarzy pojawia się uśmiech, on podchodził do mnie.. Tą chwile przerwał głośny dźwięk. Chłopak wziął plecak i pobiegł na górę, ja wzięłam torebkę i poszłam do sali. Miałam Angielski, siedziałam przy oknie. Koło mnie siedziała Kasia, podobno jest sympatyczna, ale ja jej nie ufam. Nie ufam nikomu. Patrzyłam na ulicę, na tych ludzi. Po paru minutach, pomyślałam że byłam głupia, miałam powiedzieć wszystko temu chłopakowi? Nigdy nikomu nie powiem, nigdy. Dziewczyna obok mnie patrzyła się na moje rany, zakryłam je bluzką. Spojrzała na mnie, i dała jakąś kartkę. Pisało na niej "Pomóc ci?", rozzłościłam się i porwałam kartkę. Zasłoniłam się ręką, na porwaną kartkę poleciało parę łez. Ona to zauważyła, podała mi chusteczkę, wytarłam się. Ale nie powiedziałam 'dziękuję'. To za dużo. Może dla niektórych to zwykłe słowo, wymawiają je codziennie, ale dla mnie to jest coś ciężkiego. Kasia widocznie to rozumiała. Po ostatniej lekcji wpadłam na tego chłopaka, dał mi bransoletkę. Chciał coś powiedzieć, ale w moich oczach pojawiły się łzy, uciekłam.. Nie miałam odwagi, usiadłam na torach. Nie jeździł tam pociągi od jakiegoś czasu, było bezpiecznie. Znalazłam jakiś kamień, zaczęłam rzucać w pewien znak. Miałam dość. Odrzuciłam pomoc, coś czego bardzo potrzebowałam. Moje łzy spadały na białą koszulę, była wilgotna. Dopiero po godzinie się uspokoiłam. Niedaleko siedział ten sam chłopak, nie wiedziałam po co, nie chciałam nawet wiedzieć. Poszłam do apteki, wzięłam opakowanie tabletek nasennych. Oczy miałam tak jakbym nie spała tydzień, pewnie dlatego mi je sprzedali. Poszłam do szkoły, były jeszcze zajęcia. Stałam na przeciwko lustra w łazience, wyciągnęłam tabletki i wodę. Zamknęłam oczy i pomyślałam "To nic nie boli... a nerwy mnie niszczą, ludzie tak samo.." wzięłam tabletki i straciłam świadomość co się dzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz